Jabłowska Góra
Piątek, 4 września 2009
· Komentarze(2)
Wypadzik z Firemanem na Jabłowską Górę.
Po drodze odwiedziliśmy zameczek w Wenecji,
Oczywiście wyżej się nie dało wejśc :)
W Żninie w Skyteparku Robiłem salta itp, ale Fireman nie zdążył mi zrobić foto :P
Nasz cel w zasięgu wzroku, niby blisko a jechaliśmy jeszcze dobre 25KM :/ Oczywiście po drodze troszke błądząc :D
Niestety nie udało mi się podjechać pod Górę Jabłonową, jeszcze się nie ma kondycji, ale może kiedyś...
Po zajechaniu okazało się że za ogrodzeniem czai się sarenka :) Jak nas zobaczyła to o mało by się nie roztrzaskała o ogrodzenie, ale jakimś cudem znalazła dziurkę i uciekła w las. Filmik z kaskaderskich popisów sarenki możecie obejrzeć u Firemana
Zjazd z góry był dosyć szybki ale rekordu nie udało mi się pobić ze względu na kamyszki na zakrętach :/ Ale 60,2km/h udało mi się osiągnąć.
Po zdobyciu góry przyszedł czas na jedzonko i napój energetyzujący :P Jak widać jeden z nich pije jakieś siki jogurta :) (Mogilniak wybacz, ale żadnego z twoich piw nie było, więc skusiłem się na Żubra). Przy okazji dosiadł się starszy koleś i gadał tylko o dupach :| Gdy przechodziły koło nas dziewczyny w wieku ok 15-16 lat, koleś jarał się że idzie "narybek"... Hmmm tacy też się zdarzają :)
Po jedzonku przyszedł czas na powrót do domu, niestety pierwsze 10 km były dla mnie koszmarem, dosyć że ok 3-4km podjazd pod górę to jeszcze z masakrycznym wmordewingiem, myślałem że wykituję i przyznam się że w tym momencie miałem wątpliwości czy uda i się jeszcze dziś wrócić do domu, ale jakoś dałem rade :P
Jakieś upadki musiały być, miałem małe problemy małą górką, a to dlatego że oponki są bardziej szosowe a nie terenowe :P
Po drodze odwiedziliśmy zameczek w Wenecji,
Oczywiście wyżej się nie dało wejśc :)
W Żninie w Skyteparku Robiłem salta itp, ale Fireman nie zdążył mi zrobić foto :P
Nasz cel w zasięgu wzroku, niby blisko a jechaliśmy jeszcze dobre 25KM :/ Oczywiście po drodze troszke błądząc :D
Niestety nie udało mi się podjechać pod Górę Jabłonową, jeszcze się nie ma kondycji, ale może kiedyś...
Po zajechaniu okazało się że za ogrodzeniem czai się sarenka :) Jak nas zobaczyła to o mało by się nie roztrzaskała o ogrodzenie, ale jakimś cudem znalazła dziurkę i uciekła w las. Filmik z kaskaderskich popisów sarenki możecie obejrzeć u Firemana
Zjazd z góry był dosyć szybki ale rekordu nie udało mi się pobić ze względu na kamyszki na zakrętach :/ Ale 60,2km/h udało mi się osiągnąć.
Po zdobyciu góry przyszedł czas na jedzonko i napój energetyzujący :P Jak widać jeden z nich pije jakieś siki jogurta :) (Mogilniak wybacz, ale żadnego z twoich piw nie było, więc skusiłem się na Żubra). Przy okazji dosiadł się starszy koleś i gadał tylko o dupach :| Gdy przechodziły koło nas dziewczyny w wieku ok 15-16 lat, koleś jarał się że idzie "narybek"... Hmmm tacy też się zdarzają :)
Po jedzonku przyszedł czas na powrót do domu, niestety pierwsze 10 km były dla mnie koszmarem, dosyć że ok 3-4km podjazd pod górę to jeszcze z masakrycznym wmordewingiem, myślałem że wykituję i przyznam się że w tym momencie miałem wątpliwości czy uda i się jeszcze dziś wrócić do domu, ale jakoś dałem rade :P
Jakieś upadki musiały być, miałem małe problemy małą górką, a to dlatego że oponki są bardziej szosowe a nie terenowe :P