Wypadzik po okolicach Trzemeszna. Wcześniej szwagier wyciągnął mnie na rower i śmignelismy kółko do Jastrzębowa i powrót przez Kruchowo, nawet bym się nie spodziewał że takie kółko będzie miało 20km!!! na samym początku spotkaliśmy Firemana który wracał z nową opona na plecach z Konina :) A no i po drodze dorwała nas ulewa, jak wyglądałem to nie będę opisywał :)
Jakoś przez zimę się nie chciało wpisywać pojedynczych kilometrów zatem dopisałem sobie wszystko po zsumowaniu :) Czasami byłem na dworku się przewietrzyć z Firemanem lub samemu, dupsko zmarzło ale jakoś zimę przetrwałem.
Zawody w Jankowie Dolnym, 2 pętle po ok 6,600m. Trasa bardzo fajna, gdyby nie ten bardzo męczący piach :/ Przy okazji wywinąłem orła przez kierownicę ale wylądowałem na rękach (a do jeziora było niedaleko, ok 2m :P). Oczywiście się nie popisałem bo z weteranami nie miałem szans wygrać :P Ale przynajmniej się troche napociłem i dojechałem do mety, pomimo tego że chciałem po jednym okrążeniu zrezygnować tak w kość dostałem :P
Ok. 10:40 Wyruszyliśmy z Firemanem w stronę Mogilna aby zabrać Mogilniaka i ruszyć do Piechcina. Przed celem spotkaliśmy kolejki górskie, jednak nie chciały się zatrzymać aby nas zabrać
Po dotarciu na miejsce okazał się ładny widoczek:
Niektóre jednak były ciekawe
Spotkalismy płetwonurków, ponoć w tym jeziorku zatopili ostatnio stateczek aby mogli sobie pooglądać, ale nie lepiej oglądać go jak pływa ?
Każdy każdemu robił fotki, czasami było nawet śmiesznie
Potem była inna dziura, tym razem nie zalana ale na dnie było widać ślady wody, niestety ci dwaj mi zasłonili ładny widoczek
A ten to zawsze coś próbuje popsuć
Pamiątkowe foto
Widoczek na inną dziurę
Jakiś niewypał ? Przez dziurkę widać było dno kamieniołomu
Zawsze próbuję wejść tam gdzie się nie da
Chwila wątpliwości
I jedziemy…
A ten kamień mi tutaj nie pasuje coś
Potem przyszedł czas na hałdę, trzeba było na nią wjechać aby… zjechać
Rozglądamy się
A potem trzeba zjechać
Fireman próbował swoich sił jednak nie pobił swojego V-MAX
Potem mały trening przed większymi pagórkami
W drodze powrotnej nie mogło zabraknąć odpoczynku przed spożywczakiem
W drodze powrotnej w Dąbrowie pożegnaliśmy Mogilniaka który leciał na ognisko, a my ruszyliśmy do domku zahaczając o Duszno i punkt widokowy, zrobiliśmy także kilka fotek bo dziś była dobra widoczność.
Elektrownia w Pątnowie
Piechcin, stamtąd właśnie wracamy :P
W oddali widać kopułę bazyliki oraz wieżę w Licheniu
Wypadzik z Firemanem na Jabłowską Górę. Po drodze odwiedziliśmy zameczek w Wenecji,
Oczywiście wyżej się nie dało wejśc :)
W Żninie w Skyteparku Robiłem salta itp, ale Fireman nie zdążył mi zrobić foto :P
Nasz cel w zasięgu wzroku, niby blisko a jechaliśmy jeszcze dobre 25KM :/ Oczywiście po drodze troszke błądząc :D
Niestety nie udało mi się podjechać pod Górę Jabłonową, jeszcze się nie ma kondycji, ale może kiedyś...
Po zajechaniu okazało się że za ogrodzeniem czai się sarenka :) Jak nas zobaczyła to o mało by się nie roztrzaskała o ogrodzenie, ale jakimś cudem znalazła dziurkę i uciekła w las. Filmik z kaskaderskich popisów sarenki możecie obejrzeć u Firemana
Zjazd z góry był dosyć szybki ale rekordu nie udało mi się pobić ze względu na kamyszki na zakrętach :/ Ale 60,2km/h udało mi się osiągnąć.
Po zdobyciu góry przyszedł czas na jedzonko i napój energetyzujący :P Jak widać jeden z nich pije jakieś siki jogurta :) (Mogilniak wybacz, ale żadnego z twoich piw nie było, więc skusiłem się na Żubra). Przy okazji dosiadł się starszy koleś i gadał tylko o dupach :| Gdy przechodziły koło nas dziewczyny w wieku ok 15-16 lat, koleś jarał się że idzie "narybek"... Hmmm tacy też się zdarzają :)
Po jedzonku przyszedł czas na powrót do domu, niestety pierwsze 10 km były dla mnie koszmarem, dosyć że ok 3-4km podjazd pod górę to jeszcze z masakrycznym wmordewingiem, myślałem że wykituję i przyznam się że w tym momencie miałem wątpliwości czy uda i się jeszcze dziś wrócić do domu, ale jakoś dałem rade :P
Jakieś upadki musiały być, miałem małe problemy małą górką, a to dlatego że oponki są bardziej szosowe a nie terenowe :P
Rundka na Wał Wydartowski z moją dziewczyną, a po zmierzchu wpadłem do Zielenia obejrzeć wypadek ^^. Koleś walnął ostro w drzewo tak że silnik wraz z całym przodem auta wyleciał w pole na drugą stronę ulicy a kolesiowi odziwo tylko noga się połamała :| To się nazywa szczęście w nieszczęsciu...